Efekt Cecila - czyli problem co zrobić z 200 lwami

 

Lwy i zdobycz

Nagonka na myśliwego, który pozyskał w 2015 r. lwa znanego pod imieniem Cecil, przynosi swoje żniwo. Mimo iż myśliwy jak się okazało, polował zgodnie z prawem, środowiska „eko” szły cały czas za ciosem, niesione wykreowaną falą dezinformacji. Efektem tego jest znaczny spadek zainteresowania myśliwych polowaniem na lwy w Zimbabwe. Nie minął rok od wydarzenia we wspomnianym kraju aby oficjele parku Bubye Valley, zaczęli drapać się po głowie, co zrobić ze zbyt dużą populacją lwa. Populacje szacuje się na ok. 500 szt. osobników co wpływa destrukcyjnie na pozostałą zwierzynę na tym obszarze. Obliczono że należy pozbyć się 200 szt. osobników by przywrócić równowagę. Pomysły, które miały zrealizować ten plan to wynajęcie zawodowych strzelców do wybicia lub odłowienie lwów by introdukować je w inne tereny. Pierwszy pomysł generuje tylko koszty i nie ma wiele wspólnego z szacunkiem do zwierzyny. Na drugi nie ma chętnych, bo tam gdzie więcej lwów tam większe straty w miejscowej populacji zwierzyny. Sytuacja patowa. Tam gdzie człowiek tam konflikt ze zwierzyną. Tam gdzie interes tam dbałość o aktywa. Polowania komercyjne to szansa na przeżycie niezapomnianych chwil na „czarnym lądzie”. Dobrze zaplanowane, utrzymują dany gatunek na równym poziomie. Pozwalają na kontrolę danego terenu przed działaniami kłusowników. Słowem tam gdzie właściwa gospodarka łowiecka tam populacja zwierzyny jest pielęgnowana, niezagrożona i ma się dobrze. Ot taki paradoks.


LK